Jurajski weekend w środku tygodnia
-
DST
68.00km
-
Teren
13.00km
-
Czas
04:10
-
VAVG
16.32km/h
-
VMAX
39.00km/h
-
Sprzęt Mongoose Teocali
-
Aktywność Jazda na rowerze
I przyszedł nareszcie czas wakacji! Po zakończonych praktykach można było wybrać się gdzieś dalej na rower. Ponieważ przywykłem, że wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, więc tym razem nie byłem zdziwiony, gdy przyszło zamienić Szczawnicę na Jurę. Plany były ambitne i tak naprawdę udało się je zrealizować w ogromnej większości.
Dzień pierwszy.
W pierwszy dzień, zabieramy dobytek na plecy i jedziemy do Pilicy czerwonym szlakiem Orlich Gniazd. Początek nie był imponujący, zakupy w mieście a potem złapałem dętkę jeszcze w Krakowie. Cóż, złe dobrego początki no i razem z nową dętką Continentala mam stylową żółtą nakrętke:D Opony z mocnymi drutami nie dawały się łatwo, ale z pomocą Werci, która dostała tytuł Pomocnik Mechanika i odznaczona orderem Łatki jakoś się udało:D Ponieważ musimy nadrabiać stracony czas jedziemy drogą na Skałę aż do Prądnika Korzkiewskiego, i dalej podążamy jego doliną aż do Ojcowa. Po krótkiej przerwie, obieramy kierunek na Pieskową Skałę i dalej Sułoszową, najdłuższą i najbardziej wkurzającą miejscowość, jaką znam. Gdy udało się już z niej wyjechać złapaliśmy czerwony szlak i leśnymi duktami ominęliśmy Olkusz i dojechaliśmy do Rabsztyna. Ten kawałek szlaku jest bardzo przyjemny, nam niestety zaczęła psuć humory nadchodząca burza, wiec trzeba było się spieszyć. W Rabsztynie zmiana decyzji, porzucamy czerwony szlak i jedziemy drogą na Wolbrom aż do Pazurek, tu obwieszczam wyjazd ze strefy burzowej i… zaczęło padać… Wobec tego, mocno zmęczeni dojeżdżamy do Klucz gdzie zostajemy zebrani do auta i z wytchnieniem szybko pokonujemy kolejne kilometry. Chwile po przyjeździe na miejsce okazuje się, że była to dobra decyzja, nachodzi burza i oboje cieszymy się, że możemy siedzieć w ciepłym domu, a nie moknąć gdzieś po drodze. Mimo szybszego finiszu wynik i tak jest bardzo dobry. Trasa była ciekawa, choć Wercia przez cały dzień powtarzała, że trzeba było jechać na WIELMOŻE!
Zamek w Pieskowej Skale, po gruntownych renowacjach trwającyc szmat czasu, prezentuje się okazale i cieszy oko
Za Sułoszową łapiemy czerwony szlak, teren nieco piaszczysty ale przez większość trasy przejezdny. I brak na nim żywego ducha przez około 10 km
Zamek w Rabsztynie to już trzecia średniowieczna twierdza którą mijamy tego dnia.
Kategoria Jura Krakowsko-Częstochowska