Gilevich prowadzi tutaj blog rowerowy

Pozor! Pozor! Gilevich na Bicyklu!

[b]Kralova Hola 1946m.n.p.m.[/b]

  • DST 79.50km
  • Teren 16.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 15.59km/h
  • Sprzęt Giant Rincon XC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 września 2007 | dodano: 24.09.2007

Kralova Hola 1946m.n.p.m.

To był główny punkt programu, jeden z trudniejszych podjazdów w Europie kusił i będąc tak blisko trzeba było chociaż spróbować. Dojazd z Domu do wsi z której zaczyna się podjazd to jakieś 34 km. Kralova widoczna z daleka nie robiła na nas wrażenia, co więcej wcale nie wyglądała na tak wysoką. Objechaliśmy ją od dołu i rozpoczęliśmy podjazd. Pierwsze kilometry idą dobrze przerwy co jakiś czas, a my szutrem wspinamy się wyżej i wyżej przez las dający osłonę od słońca i wiatru. Droga dłuży się i lawiruje a szuter i kamienie męczą dodatkowo, ale w końcu przejeżdżamy granice lasu i tu zaczyna się asfalt. Pojawienie się asfaltu to niezła okazja żeby sobie usiąść i odpocząć. Ruszamy dalej droga dalej wije się niemiłosiernie a nad nią wciąż widać tak samo bliską i daleką jednocześnie wieże przekaźnikową. Z telefono podśpiewuje Bob:"sun is shining, the weather is sweet " pogoda rzeczywiście piękna, słońce świeci niemiłosiernie a zapasy wody kurczą się w zastraszającym tempie. Na szczęście jest jakieś małe źródełko, woda... zimna, to wystarczy i jazda dalej. Coraz wyżej coraz trudniej, coraz wolniej tylko przerwy coraz częściej. Zastanawiam się w duchu co ja tu robie i jakim cudem się tu znalazłem skoro tak bardzo nie lubię podjazdów. W końcu napisy na asfalcie 3km, 1km nogi pieką niemiłosiernie, brak siły, każdy centyer i obrót korbą sprawia trudność, w końcu 300m, 200, 100.Po trzygodzinnej walce dojechaliśmy na szczyt, wieje i zimno, odpoczywamy chwile kilka pamiątkowych fotek, rozmowa ze Słowackim turystą i czas wracać. Zaczynamy zjazd widzę że przednia opona jakaś taka pustawa... powietrze powolutku z niej schodzi ale jechać się da, pytanie ile jeszcze? Jakoś zaufania do mojej mini pompki nie mam zbyt dużego więc na sam dół zjechałem nieco bardziej uważając, już w wiosce zmiana dętki i napompowanie jej dzięki uprzejmości pewnego Słowaka który użyczył mi przenośnego kompresora.Potem zjazd do stacji i tu dowiadujemy się że pociąg mamy za dwie godziny a tu nawet nie ma co zjeść, to jedziemy dalej może po drodze coś zjemy i wsiądziemy na następnej stacji. Po kilku km, w miejscowości Telegart zapytaliśmy o obiad w restauracji/pensjonacie... musieliśmy wyglądać jak 14 nieszczęść bo otworzyli specjalnie dla nas i dali wyjątkowo duże porcje i do tego bardzo smaczne. Następnym gościom odmówili przyjęcia usprawiedliwiając się litością dla zmarnionych polskich cyklistów. Po obiedzie wdzięczni opuściliśmy gościnne progi i ruszyliśmy dalej w kierunku stacji.. nie przewidzieliśmy jednego że stacja w miejscu zwanym pustym polem rzeczywiście będzie w pustym polu, dochodzi 19 30 dojeżdzamy do rozjazdu i kierujemy się zgodnie ze wskaźnikiem na stacje drogą szutrową... coś jest nie tak, dojeżdżamy, trzy opuszczone budynki które chwil swej świetności chyba nie przeżywały i przeżywać już raczej nie będą. oprócz tego żadnej lampy tylko my rowery ciemność i tory kolejowe. Gdzieś w pobliżu coś pojękuje, jakiś pies wyje, nie jest przyjemnie. Czekamy, spoglądam na licznik, według obliczeń powinien już być a nie ma, a jak się nie zatrzyma w tym polu, czujemy się rzeczywiście jak na końcu świata, w końcu jedzie, macham małą czerwoną lampką, chwila niepewności. Zatrzyma sie czy nie? Czemu się nie zatrzymuje, a jednak hamuje. Z wagonu wystawia głowę zdziwiony konduktor który zobaczywszy dwóch polaków z rowerami wyglądał na zszokowanego. Zaprosił nas do drugich drzwi, i teraz nasza kolej na szok, spodziewaliśmy się czegoś podobnego do polskich podmiejskich pociągów. A tu niespodzianka standard jak w nowych pociągach linii Warszawa- Łódź odtrąbionych we wszystkich mediach, toaleta, miejsce na rowery i ani jednego złego słowa na to że z nimi podróżujemy, konduktor zaprasza nas żebyśmy sobie usiedli w wygodnych fotelach i wyjąwszy palmtopa z drukareczką oblicza koszt naszego przejazdu do domu... 56 koron za przejazd z rowerami i drukuje bileciki. Teraz spokojni jadąc jedną z ładniejszych tras kolejowych w tej części europ delektujemy się widokiem czerni za oknami. Przy wysiadce konduktor pomaga z rowerami i z uśmiechem żegna dziwnych polskich cyklistów. Niesamowity kraj. Powrót do domu ze stacji w Dedinkach przy świetle księżyca. Myci,e kolacja, piwo i spać. Na dziś wystarczy atrakcji.


Kategoria Slovensky Raj


komentarze
niskopienny goral | 11:08 sobota, 18 września 2010 | linkuj hmm... jeszcze jedna uwaga odnosnie srodkowej slowacji.

zauwazylem, analizujac jednoczesnie slowacka pogode, ze najwieksze prawdopodobienstwo burzy jest chyba w obszarze velka-fatra - nizke-tatry.
pamietam jak jechalem w wielka fatre i miala byc "pewna" pogoda - bylo calkiem sporo chmur, ilekroc bylem w tatrach wysokich/ zachodnich podczas "pewnej pogody" nad niskimi tatrami widzialem niepokojace cumolonimbusy. podczas gdy nad tatrami bylo znacznie lepiej.

wzialem mape, zastanowilem sie i odpowiedz wydaje mi sie bardzo prosta. nizke tatry i velka fatra to najwieksze obszarowo obszary gorskie na calym obszarze slowacji, dodatkowo otoczone zewszad calkiem wysokimi gorami.
wysokosc nie jest ekstremalna, pelno tam roslinnosci, z ktorej po prostu paruje woda. praktycznie CALA velka fatra to lasy, i prawie cale niskie tatry to TEZ lasy :)

pamietam jak 30/06/2010 wybralem sie na mala fatre. wjazd kolejka z vratnej, a nastepnie przejazd w kier. velky krivan, maly krivan, trawers suchego, nastepnie powrot do polski przez przel. przyslop (940m) - zniszczona droga po stronie slowackiej. na granicy bylem ok. 24.00.... po tej wyprawie KUPILEM swiatla. lol.
ale wracajac do watku, przejazdzajac mala fatra troszke ryzykowalem. na radiu slovensko hovoroli, ze zrazki budu na uzemi STREDNEGO slovenska, a jak wiemy mala fatra to uz SEVERNE slovensko. widzialem porzadna burze wlasnie nad wielka fatra. ZNOWU tam lalo. lol.

autentycznie mam nieodparta ochote porozmawiac na ten temat z meteorologiem - najlepiej z okolic banskej bystrice.

pozdrawiam.
niskopienny goral | 10:55 sobota, 18 września 2010 | linkuj witam,

w tym roku nie udalo mi sie wjechac na kralova hore. planuje wjechac od sumiaca na szczyt, a nastepnie grzbietem w kier. zachodnim.
przeraza mnie troche odleglosc. nie dysponuje samochodem, a chcialbym z rejonow beskidu zywieckiego dojechac tam i wrocic w jeden dzien. nie praktykuje noclegow. do tej pory najdalsza wyprawa (z ogromna pomoca) slovenskych zeleznic byla wyprawa w doline l'ubochnianska, a nastepnie glownym grzbietem velkej fatry z ploskiej w kier. (smerom na) ostredka (1592), a potem z harmanca, cez martin, zyline w kier. zwardonia. niestety NIE zdazylem na pociag i bylem w polsce po 23.00. bez swiatel :)
musialem jeszcze 2 razy "nie zdazyc" zeby wreszcie kupic sobie swiatla.

dla kralovej holi jestem sie w stanie poswiecic i wstac nawet o 2.00 rano :) kwestia wyliczenia kolko hodin ide vlak :) najlepiej bylo zaatakaowac od strony horehronia a dojechac od banskej bystrice. czytajac ta realacja i analizujac droge poprad-vernar-telgart na atlasie jest tam za duzo podjazdow :/

niskie tatry W OGOLE nadaja sie na rower, bylem pieszo na chopku (NIE chopoku - uzywajmy nazw oryginalnych) i obserwowalem grzbiety. momentami przypominaja beskid slaski :) tylko ze 800m wyzej. zywiecki jest juz bardziej "pofalowany". podobobnie jak mala fatra.
no i dodam ze na srodkowej slowacji prawie ZAWSZE sa burze latem.
polecam slovensky rozhlas - www.rozhlas.sk i SRO1 - ichze jedynka. swietna prognoza pogoda, DOKLADNA< sprawdzajaca sie, no i temp. podawana dla 1500m. VZDY (ZAWSZE) !! :)

latem 2010 naliczylem chyba TYLKO z 5 "pewych" dni kiedy slowacy nie przepowadali deszczu. 2 z nich poswiecilem na piesze zdobywanie rohaczow oraz rysow.
Gilevich
| 20:30 piątek, 14 grudnia 2007 | linkuj Na początek dziękuje:)
Profil krążący po internecie jest tu: http://www.rower.sport.opole.pl/lato2003/profil_18.jpg i tu jest dający do myślenia wykres a właściwie jego końcówka: kralova- telegart http://www.adwantage.sk/nizke-tatry/pics/vyskovy_profil_nizke-tatry_vychod.gif
Jeśli chodzi o trasę, podjazd zaczyna się tuż przed miasteczkiem za stacją kolejową, asfaltem do centrum wsi której nazwy nie pamiętam, skręt obok sklepu i dalej w górę asfaltem, za ostatnimi domami na granicy parku zaczyna sie szuter i ciągnie sie naprawdę długo przez las. Chyba nie skłamie twierdząc że szuter to 70% tego podjazdu. Dokładnych odległości i wysokości nie znam, bo jechałem ze zwykłym licznikiem.
Asfalt kończy się dokładnie w miejscu kiedy kończy się las i prowadzi niesamowitymi serpentynami na sam szczyt, ile km tego asfaltu jest, też nie wiem ale myślę że koło 3km? ale naprawdę ciężko mi oszacować.
Pozdrawiam i Powodzenia w razie pytań chętnie pomogę:)
Piotrek | 15:34 czwartek, 13 grudnia 2007 | linkuj Czesć
Na początku gratulacje :-)
Nie znam zbytnio profilu podjazdu ale z tego co widze to takie słowacje mount ventoux.
Planuje zdobyc Hole rowerem, możesz scharakteryzować mi ten podjazd. Wole szose a z tego co przeczytałem początek podjazdu jest szutrowy. Ile jest asfaltu? zmierzyłeś długość podjazdu i różnice wzniesień.
Pozdrawiam Piotrek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa narac
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]